liam.devlin liam.devlin
175
BLOG

Kibole mają łatwiej, czyli o korupcji w piłce

liam.devlin liam.devlin Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Będzie dość osobiście….Wiarę w czystość sportu utraciłem dość wcześnie. ..,ale najpierw był sezon 1985/86. Mój trzeci sezon chodzenia z tatą „na Legię”. Jeszcze zanim tytuły Mistrza Polski zaczął seryjnie zgarniać Lech Poznań sprawa rozstrzygała się w trójkącie Legia-Górnik-Widzew. W 26. kolejce do Warszawy przyjechał Widzew. Na Łazienkowskiej komplet. Ja z tatą ściśnięci „na zakolu”. Zdecydowane 3-0 dla Legii i fotel lidera. Za tydzień wyjazd do Zabrza – wystarczyło zremisować, a przecież byliśmy w takim gazie! Upragniony tytuł na wyciągnięcie ręki. „Słuchaj Jezu jak Cię błaga lud, zrób z Legiuni Mistrza Polski ,zrób”. Jako ośmiolatek nie wiedziałem jeszcze, że więcej w tej kwestii od sił nadprzyrodzonych ma do powiedzenia mamona. Tydzień później zebraliśmy łomot w Zabrzu.0-3 i ośmiolatek cały we łzach. Tata tłumaczy, że taki jest sport i czasami trzeba przegrać. Nie pomogło – mój pierwszy futbolowy dramat w życiu trwał jeszcze parę dni.

 Minęło parę lat. Na mecze nie chodziłem już z tatą, a z kolegami z podwórka. Wśród nich byli „starsi”, którzy  zabierali ze sobą małolatów z osiedla. Od nich dowiedziałem się, że mecz, który kosztował mnie tyle łez był ordynarnie ustawiony. Usłyszałem historię pewnego pudełka na buty, które raz znajdowało się w szatni Górnika , a raz w szatni Legii, o bójce w szatni Legii w przerwie meczu, w której zadowoleni finansowo „dogadani” starli się z „nieświadomymi”. Wreszcie o tym, że mój piłkarski o idol, za którego dałbym się pokroić, okazał się zwykłym szmaciarzem. Zabolało utracone „dziewictwo”, ale na osłodę usłyszałem, żeby nie przejmować się piłkarzami i ich wyczynami, bo „Legia To My” – „Żyleta”, młyn, kibice, szalikowcy – słowem Ci dla których Ł3 to nie miejsce zarobkowania, a raczej trwonienia kasy.

 Przestałem „jarać” się piłkarzami i już nie płakałem po przegranych meczach. Wciągnęło mnie życie kibicowskie, a wkrótce zacząłem jeździć na wyjazdy. To co działo się na trybunach stało się równie ciekawe jak wydarzenia na murawie. Wyniki oczywiście wciąż były ważne, ale patrzyłem na nie z większym dystansem. W „naszej” lidze nie było „niedziel cudów” i odpuszczonych meczów. Było sporo patologii, ale „rozgrywki” miały jedną dużą przewagę nad Ekstraklasą, czyli autentyczne emocje.

 Gdy w Polsce wybuchła afera korupcyjna, a jedna „czarna owca” (copyright Michał Listkiweicz) zamieniła się w kilkusetosobowe stado nie byłem zszokowany. Raport Europolu  tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że pod atrakcyjnym, stworzonym na potrzeby kibica-konsumenta, opakowaniem „modern football” kryje się ładne bagienko…

 Zero zdziwień, kibole mają łatwiej …

liam.devlin
O mnie liam.devlin

Największy nieodkryty talent piłkarski w naszym kraju ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości